Bezideowość polskiej prawicy
Ideał musi być postawiony wysoko
W bitwie chodzi o to aby zapanować nad sytuacją. Zwycięży ten, kto będzie miał władzę nie tylko nad swoimi wojskami ale również zapanuje nad wojskami przeciwnika. Jeśli jesteś panem sytuacji, jeśli przeciwnik musi reagować na twoje ruchy, a nie ty na jego, jeśli przeciwnik rusza się wg tras przez ciebie dla niego zaplanowanych, jeśli wchodzi w twoje zasadzki, to zwyciężasz. Możesz mieć garstkę ale wykorzystując ukształtowanie terenu, szybkimi manewrami tworząc miejscowe przewagi możesz zwyciężyć. Warunki są cztery: 1) musisz być pewny sprawy za którą walczysz; 2) musisz mieć dobry plan oparty na rozeznaniu sytuacji; 3) musisz być pewny planu i niezłomny w jego realizacji; 4) musisz mieć zdyscyplinowaną armię.
Na stronie nowej prawicowej partii - Partii Republikańskiej czytamy: „Lepiej zrealizować część postulatów, niż tylko wciąż formułować nowe.” Chciałoby się zapytać: Doprawdy? Nie rozumiecie tego, że pisząc takie frazesy z góry zapewniacie przeciwnikowi zwycięstwo? Czy Partia Republikańska stała się tym samym zakładnikiem zakłamywania rzeczywistości, włączając się w propagandę mówiącą o tym, że troskę o dobro wspólne można realizować tylko częściowo i tylko na warunkach Macchiavellego? Czy to znaczy, że z troski o dobro wspólne zostanie wam już tylko „troska o dobro” (własne)?
Albo „prawica” rozumie niewiele z tego co się wokół niej dzieje albo jest to „prawica koncesjonowana”, której zadaniem jest strzec status quo tak aby zbyt wiele się w kraju nie zmieniło. Prawica jedyne co rozumie z makiawelizmu to to, że aby dostać się do „koryta” musi poruszać się w obrębie pewnych frazesów i utartych ścieżek. Przestrzeń ta ma ściśle określone granice, których pod żadnym pozorem nie można przekraczać aby się nie narazić na śmieszność, posądzenia o zacofanie, radykalizm. Jest to też praktyczna znajomość zasad „jak przetrwać aby nie wylecieć z partii?”. Jeśli jej jedynym celem jest utrzymanie się przy korycie, to właściwie można przyznać jej rację, że skutecznie to robi. Jeśli jednak celem jej jest istotna naprawa państwa, jeśli jest to „prawica” dobrej woli, to niestety nie rozumie ona, że poruszając się w obrębie pojęć przeciwnika na starcie przegrywa. Krzysztof Karoń, Grzegorz Braun doskonale to rozumieją. Prawica nie może być żadną alternatywą dla demoliberalnych frazesów jeśli nie zauważa przysłowiowego słonia w menażerii.
Jeśli masz bardzo ambitny cel i zrealizujesz go tylko w 50%, to prawdopodobnie osiągniesz bardzo dużo. Dlatego nie jest ważne aby ideał zrealizować w 100% ale niech on będzie bardzo wysoki. I z taką myślą należy iść do polityki. Niech twoim celem nie będzie „dłubanie” w szkodliwych ustawach tak, aby były one trochę mniej szkodliwe. Postaw sobie cel najambitniejszy jaki możesz sobie wyobrazić. Zrób dobry plan. Zacznij go realizować. Otaczaj się ludźmi ideowymi, ambitnymi, zdyscyplinowanymi ale najwięcej wymagaj od siebie samego. To jest klucz do sukcesu. Dlaczego nasza jazda była tak skuteczna? Ano dlatego gdyż była: ideowa, ambitna, zdyscyplinowana. Potrafiła działać z rozmachem i fantazją.
Narzucić własną narrację
Chcemy troszczyć się o dobro wspólne. Rozeznajemy to dobro w kluczu katolickim jako umożliwienie każdemu tego aby mógł dążyć do pełni szczęścia. Pełnia szczęścia jest nieodłącznie związana z prawdą o człowieku. Nie jest rzeczywistością subiektywną. Alkoholikowi będzie się wydawało, że do pełni szczęścia brakuje mu tylko pół litra wódki. Ale już starożytni Grecy odkryli, że człowiek wolny to człowiek, który panuje nad swoimi pożądaniami. Człowiek zniewolony nie może być szczęśliwy. Dlatego dobro wspólne musimy odczytywać w kluczu katolickim, jako zapewnienie każdemu człowiekowi możliwości rozwoju w cnotach, a w szczególności, w dążeniu do świętości. Dobre państwo to takie państwo w którym każdy człowiek rzeczywiście może w sposób nieskrępowany praktykować cnoty. Krępowany powinien być tam, gdzie jego słabość mogłaby w poważny sposób zagrażać innym ludziom w ich praktykowaniu.
Pierwszym środkiem do osiągnięcia tego zbożnego celu to narzucenie własnej narracji. Przeciwstawienie się materialistycznej, hedonistycznej, bezbożnej propagandzie będzie działaniem z wszech miar etycznym. Będzie to realizacja rozumnej troski o dobro wspólne, korzystająca z metod moralnych. Niemożliwe będzie nawet częściowe zrealizowanie naszych postulatów, póki narracja będzie jałowo krążyć wokół tematów drugorzędnych. Dlatego musimy powrócić do pojęć podstawowych i najważniejszych. Mych chcemy Boga na pierwszym miejscu! My chcemy Boga w urzędzie, w szkole, w rodzinie. Chcemy Boga po katolicku. Oddzielnie władzy duchowej i świeckiej. Chcemy Intronizacji Chrystusa na Króla Polski przez władze świeckie. Nie dlatego, że Chrystus potrzebuje naszego uznania. Chcemy Intronizacji dlatego, że my jej potrzebujemy po to, aby na nowo postawić Chrystusa w centrum naszego życia zbiorowego i indywidualnego. Chcemy autonomii rodziny, a nie jednostki. Chcemy jasnego rozdziału między tym co prywatne, a tym co publiczne. Zgodnie z zasadą subsydiarności państwo nie może wchodzić w nie swoje kompetencje. Chcemy pełnego prawa do dysponowania swoim majątkiem. Nie chcemy nadmiernego opodatkowania, które jest jawnym ograniczeniem tegoż. Nie chcemy arbitralności prawa, lecz prawa opartego na prawie naturalnym i rozumie. Chcemy prawa sprawiedliwego, na podstawie którego każdy winowajca w sposób nieunikniony poniesienie karę proporcjonalną do popełnionego zła. Chcemy państwa katolickiego, silnego i niezależnego. Siła narodu to nie tylko liczba żołnierzy. To również siła potencjału ludzkiego i ekonomii, które są ze sobą ściśle powiązane. Zamiast konsumpcjonizmu chcemy ofiarności. Precz z promocją hedonizmu! Chcemy wielodzietnych rodzin, które są przyszłością narodu. Państwo niezależne to państwo, które podejmuje suwerenne decyzje. A decyzje suwerenne to takie decyzje na które nie mają wpływu żadne podmioty zewnętrzne, czy to ze Wschodu czy z Zachodu i ze Stanami Zjednoczonymi włącznie.
Im częściej, więcej i sensowniej będziemy o tym mówić w przestrzeni publicznej, tym więcej pola będziemy odzyskiwali dla prawdy i dobra. Ale nie powinniśmy tylko mówić. Musimy działać. To my musimy kreować i narzucać dobre mody. Jest to możliwe. Wystarczy dać przykład Żołnierzy Wyklętych. Stali się bohaterami, można o nich usłyszeć dziś wszędzie, nawet w szkołach. A przecież mieli być zapomniani…
Musimy opierać się na wrodzonym wśród większości Polaków antykomunizmie. To dobra baza. Musimy uświadamiać, mówić o źródłach komunizmu, nazizmu, feminizmu. Tłumaczyć cele marksizmu kulturowego. Tłumaczyć uniwersalizm prawdy katolickiej. Musimy czytać dzieła klasyków starożytnych i klasyków polskiej racji stanu, począwszy od polityków Pierwszej Rzeczpospolitej, którzy często mieli bardzo szeroki horyzont dzięki bardzo dobrej podbudowie teoretyczno-filozoficznej i praktyczno-poznawczej. Musimy odwoływać się do idei Polski jako Przedmurza Chrześcijaństwa, tej, która ratuje Europę przed barbarzyńską nawałą raz ze Wschodu, raz z Zachodu. Musimy promować postawy patriotyczne, ofiarne, katolickie. Promować wielodzietność i działalność na rzecz dobra wspólnego. Musimy pracować nad sobą, kształtować w sobie cnoty aby swoim życiem, swoimi postawami świadczyć na rzecz naszych idei. Tak mało i tak wiele zarazem. I nie zatrzymać się w tej drodze, „bo kto przykłada ręce do pługa, a wstecz się ogląda nie nadaje się do Królestwa Niebieskiego”.
Deus Vult!
Franciszek Podlacha
Komentarze
Prześlij komentarz